niedziela, 25 września 2016

DIY: Sposób na gładką skórę, czyli jak i po co robić własne mydełka

Słowem wstępu


Witajcie, kochani! Dziś jestem wyjątkowo podekscytowana, ponieważ podzielę się z wami moją największą radością - sposobem na zdrową pielęgnację skóry. A zaczęło się to już jakieś trzy lata temu, kiedy odwiedzałam w Hiszpanii swoją przyjaciółkę: instruktorkę jogi, wegankę, doktor medycyny chińskiej. Zdziwiłam się, kiedy w jej łazience znalazłam, zamiast dobrze mi znanych żeli czy płynów do kąpieli, zwykłe kostki mydła. Wydawało mi się wtedy, że takie mydło jest nieporęczne, a przede wszystkim mocno wysusza skórę. Nie wspominając o tym, że walorami zapachowymi nie było w stanie wygrać ze swoimi płynnymi braćmi. Zainteresowałam się więc i dostałam od przyjaciółki długi wykład o tym, co wchodzi w skład typowego żelu pod prysznic i jak prosto jest to zmienić: tworząc kosmetyk samemu.

Co się dzieje podczas mycia skóry?


Wybierając w drogerii żel, krem czy płyn pod prysznic, zazwyczaj kierujemy się zapachem lub konsystencją. Jeśli mamy już swoją sprawdzoną markę, jest to zazwyczaj ta, której produkty nie przesuszyły naszej skóry po kąpieli i nie sprawiały, że skóra stawała się naciągnięta i swędząca. Mało kto jednak zadaje sobie bardzo podstawowe pytanie: czemu właściwie mają służyć te wszystkie preparaty?
Podczas dnia lub kiedy śpimy, na naszej skórze zbierają się rzeczy, których chcemy się pozbyć: kurz, makijaż, bakterie, pot oraz wydzielany przez nasze ciało naturalny tłuszcz. Dobry środek myjący powinien więc działać tak, aby po jego użyciu skóra była od danych rzeczy wolna, a jednocześnie pozostała odżywiona i nawilżona. O ile kurzu i potu możemy się pozbyć samą wodą, o tyle sebum czy resztki makijażu nie znikną tak łatwo. Dlatego podstawą wszelkich środków myjących są detergenty anionowe, które co prawda usuwają tłuszcz, ale jednocześnie silnie wysuszają skórę i pozbawiają ją naturalnej ochrony. Aby to zrównoważyć, do składu kosmetyków dodawane są różne chemiczne substancje, nie mające nic wspólnego ani z odżywianiem, ani z czyszczeniem; niektóre z nich są naprawdę szkodliwe lub wręcz toksyczne dla naszego ciała.
Jest tu jednak pogrzebany pies: otóż nasze pory naturalnie wchłaniają to, co się na nich znajdzie. Oznacza to, że te wszystkie chemikalia prędzej czy później trafią prosto do naszego ciała. Dlatego, jak naucza ajurweda (system medycyny indyjskiej): wszystko to, czego używasz na swoim ciele powinno nadawać się do zjedzenia.

Sposób na jadalny środek do mycia


W ten sposób doszłam do wniosku, że nie ma co dalej "jeść chemii" - czas świadomie podejść do tego, co nakładam na skórę i jak to na mnie działa. Zabierałam się jednak za to długo; w mojej głowie takie zdrowe kosmetyki kojarzyły się z wygórowanymi cenami, a o własnej produkcji wtedy jeszcze nawet nie śniłam. O dziwo, zrobienie pierwszego mydła okazało się dziecinnie proste. Od tej pory używam wyłącznie własnych kosmetyków: mydeł, peelingów, kremów. Udało mi się nawet stworzyć fantastyczne serum na pękające pięty - o którym z pewnością napiszę osobny post.
Co więc powinno wchodzić w skład naszego mydła?
Tak jak pisałam wcześniej, każdy środek czyszczący musi zawierać bazę, która będzie usuwała ze skóry nadmiar sebum oraz codzienne zanieczyszczenia; najpopularniejsza w tym wypadku jest soda kaustyczna. Ponieważ jednak zależy nam, aby skóra pozostała nawilżona i odżywiona, musimy zrównoważyć skład naturalnymi tłuszczami, z których każdy ma dodatkowe właściwości: bakteriobójcze, łagodzące, ochronne. Na koniec pozwalamy, aby zadziałała nasza fantazja. Do mydeł można dodawać zioła, przyprawy, naturalne barwniki lub składniki, które zadziałają jak peeling: kawa, płatki owsiane itd. Wariacji jest naprawdę mnóstwo, a zabawa podczas komponowania jest po prostu przednia :)

Mydełko, mydełko i jeszcze raz mydełko!


Mój pierwszy własny przepis, oprócz sody kaustycznej, zawiera: olej kokosowy, olejek ze słodkich migdałów, olej arganowy, wosk pszczeli, masło kakaowe, olejek rycynowy, olej z pestek moreli oraz oliwę z wytłoczyn oliwkowych. Dzięki dużej ilości wosku pszczelego, moje mydełko ma właściwości bakteriobójcze, wygładzające oraz ochronne; olejek rycynowy i oliwa odżywiają skórę, natomiast olej arganowy ją pielęgnuje. A to i tak tylko część z długiej listy wspaniałych właściwości, które ma taka ręcznie robiona kostka!
Mam nadzieję, że po przeczytaniu powyższego postu, część z was pomyśli dwa razy, zanim wybierze kolejny kosmetyk do mycia. A jeszcze większą radość mi sprawi, jeśli po prostu sięgniecie po składniki i zamieszacie je w swoich garnkach :)
Ponieważ w tym temacie mam naprawdę dużo do powiedzenia, post wyszedł dłuższy niż się spodziewałam. Dlatego dokładny przebieg produkcji krok po kroku zamieszczę już w kolejnym poście :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz